Stoję przed lodówką z lodami i
wybieram smak. Na co mam dzisiaj ochotę? Chyba zdecyduję się na
malinowy sorbet – niby słodki ale też przyjemnie orzeźwiający i
jeszcze może gałkę orzechowo-czekoladowych z kawałkami orzechów
laskowych. "Tylko jedną gałkę, synuś" dobiega gdzieś z
góry głos mamy. Jak to jedną gałkę?! Nie da się wybrać tylko
jednej! Przecież już i tak odrzuciłem cudowną pistację,
straciatellę z kawałkami czekolady, z bólem serca i cieknącą
śliną zrezygnowałem z waniliowo-wiśniowych i mnóstwa innych
smaków których po prostu nie można nie spróbować! Przyciskam się
cały do szyby, która oddziela mnie od obiektu pożądania, mając
nadzieję, że pojawi się jakiś znak, który pozwoli mi wybrać:
maliny czy orzechy? Pani lodziarka zaczyna się denerwować –
będzie musiała powycierać tłuste plamy zostawione na szybie przez
moje spocone z emocji ręce i nos. Malina czy orzech? Dlaczego nie
mogę obydwu? Mamo, dlaczego?
Siedzę przed kalendarzem i staram się
wybrać. Po odrzuceniu miliona atrakcyjnych imprez, na polu walki
zostały: półmaraton w Legnicy 12 października i półmaraton w
Szamotułach 19 października. Legnica to moje podwórko, znam trasę,
biegłem tu przecież rok temu swój pierwszy w życiu półmaraton.
Na linię startu mam 15 minut wolnym krokiem. Zdążę się wyspać,
zjeść porządne śniadanie, sprawdzić co tam nowego na fejsbuku i
w międzyczasie przebiec te dwadzieściajedenprzecinekcośtam
kilometrów. I na obiad wrócę. I odeśpię. Szamotuły to inna
sprawa. Nigdy tam nie byłem, podobno szybka trasa, życiówkę można
ładną wybiegać. Nowość pociąga. I przyjemniej będzie
wspominać, że: "biegłem półmaraton w Legnicy, Pile,
Szamotułach, Wałbrzychu..." niż: "no tak przebiegłem
półmaraton w Legnicy. Siedem razy".
Dlaczego wybieram? Czyżbym doszedł do
wniosku, że bieganie półmaratonów tydzień po tygodniu jest
niezdrowe? Że trzeba się regenerować i odpoczywać, optymalizować
odstępy między startami, dbać o to, żeby nie przemęczyć
organizmu? Nic z tych rzeczy. Tak rozumnym i dojrzałym sportowcem
jeszcze nie jestem. Wiem, że w innych okolicznościach bez wahania
pobiegłbym w obydwu półmaratonach. Prawdę mówiąc, już tak
robiłem. Dlaczego więc nie tym razem?
Bo czuję, że nie dam rady. A
dokładniej, że moje kolano nie da rady. Zmęczyłem je w
Wałbrzychu, dołożyłem mu w Pile i teraz nie chce przestać boleć.
Wystarczy, że dwie minuty potruchtam do sklepu po gazetę i już się
odzywa. Dłużej siedzę w jednej pozycji i pobolewa. Jedynie
wbieganie po schodach jakoś mu nie przeszkadza, jedynie lekkimi
ukłuciami delikatnie zaznacza swoją obecność.
Do półmaratonu w Legnicy jeszcze trzy
tygodnie, do Szamotuł cztery. Wiem, że zdążę odpocząć na tyle,
żeby 21 kilometrów przebiec w dobrym czasie (w okolicach 1:30).
Wiem, że będzie mnie bolało - może od dziewiątego kilometra jak
w Wałbrzychu, może już od piątego jak w Pile. Wiem, że to
zniosę, ból w trakcie biegu nie jest najgorszy, dużo bardziej boli
kilka następnych dni. I wiem, że jeśli wystartuję w Legnicy, nie
mam co jechać do Szamotuł po dobry czas. Zmęczę kolano i pojadę
nie w pełni sił. A biec, żeby przebiec? Chyba powoli przestaje mi
to wystarczać. Szczególnie, że w "szybkich Szamotułach"
miałbym pobiec najwolniej w sezonie i to jeszcze z bolącym kolanem.
Żadna przyjemność. No chyba że pobiegnę w Legnicy "treningowo".
Tylko że nie umiem. Bieganie na zawodach na pół gwizdka, to dla
mnie mała przyjemność.
Jeśli odpuszczę Legnicę, będę
cierpiał. Tak, cierpiał, że mam wolny weekend, dwa kroki na linię
startu, a w najlepszym wypadku mogę dopingować innych. I marudzący,
jojczący pojadę do Szamotuł "odbić sobie" za Legnicę.
Niby dobra motywacja, ale kłopot będzie, jeśli Szamotuły nie
wyjdą. Marudzenia i jojczenia o głupich decyzjach nie będzie
końca. No i gdzie wtedy ta cholerna przyjemność z biegania?
Stoję przed lodówką i wybieram smak.
Tylko jedną gałkę. Mamo, dlaczego?
A mogę dołożyć Ci do wyboru trzecią...? Półmaraton Kampinoski, w ten sam dzień co Szamotuły. Nie, nie jest to szybka trasa, pewnie nie zrobisz życiówki, ja celuję w 1:25, czyli 2 min gorzej niż życiówka, ale... Ale biegniesz fantastyczną trasą po Puszczy Kampinoskiej, w świetnej atmosferze, po pięknych terenach i zajmujesz 9 czy 12 miejsce...;)
OdpowiedzUsuńA kysz! Jakbym miał za mało problemów z dwoma!
UsuńNo to się wyjaśniło. Wybór się dokonał. Klamka zapadła. Nie jadę do Szamotuł, bo zapomniałem zapłacić. 1200 osób przede mną nie zapomniało i zamknęli listę. I okazało się to w momencie, w którym powiedziałem sobie: "Niech będą te Szamotuły, spróbujemy czegoś nowego!". A tu klops. I wiszą sobie na liście zgłoszonych zawodników jak ten **** . Wszyscy dookoła w rubryczce: "Płatność" mają wpisane: "OK", tylko u mnie pusto. Ach jak to wkurza, jak się decyzja za ciebie podejmie.
OdpowiedzUsuńNic to, powalczymy w Legnicy. Szczególnie że organizatorzy wywalczyli atest PZLA dla trasy biegu. Jeszcze tylko nazwą ją "trasą tysiąca zakrętów" i wszystko będzie się zgadzało ;-)