Tegoroczna Izerska Wielka Wyrypa była
jubileuszową, piątą edycją tej rewelacyjnej imprezy. Dla mnie
również była poniekąd jubileuszowa, czwarta, oznaczająca, że właśnie
mijają trzy lata od kiedy zacząłem bawić się w imprezy na
orientację i w całe to bieganie. Druga Izerska Wielka Wyrypa w 2011
roku to pierwsze zawody (nie licząc czasów szkolnych), w których
(za namową Pawła) wystartowałem. Baza zawodów znajdowała się
bardzo blisko tegorocznej - w okolicach Lubania, również biegaliśmy
po Lubańskim Wielkim Lesie. Życie zatoczyło pętlę. To dobra
okazja do tego, aby na chwilę się zatrzymać i przyjrzeć, co się
przez te trzy lata zmieniło, co zostało takie samo, co zyskałem
ale i co straciłem przez bieganie. No to zacznijmy od początku...
niedziela, 31 sierpnia 2014
wtorek, 19 sierpnia 2014
O trudnej sztuce nazywania. Z przymrużeniem oka ;-)
Imię. Każdy z nas jakieś ma. Jedni lubią swoje imię bardziej, inni mniej. Czasami rodzice poświęcają na wybranie imienia długie dni i tygodnie, czasami wybór jest przypadkowy. Czasami z wyborem wiąże się jakaś historia (mamusia chciała takie, tatuś takie, a babcia ich pogodziła przekonując do takiego...). Czasami jest trochę zabawna (mamusia chciała Malwinkę, ale to tatuś poszedł do urzędu i wyszła Martynka) albo mniej zabawna jak historia dziewczynki w pewnym domu dziecka, która zarejestrowana została przez, delikatnie mówiąc, mocno nietrzeźwego tatusia, jako Łukasz.
Subskrybuj:
Posty (Atom)