Wrocław
Maraton. Jaki Wrocław Maraton? Przecież nie wziąłem udziału? No
właśnie. Nie wziąłem. A chciałem. I teraz mam poczucie, że coś
straciłem. Że ktoś mi coś zabrał... Czy to pierwsze oznaki
uzależnienia?
Jest
17 września. W najbliższy piątek w Wielkopolsce startuje Forrest
Run a już tydzień później na pomorzu podczas Jesiennych Trudów
rozegrane zostaną Mistrzostwa Polski w Pieszych Maratonach na
Orientację.
W
przeciągu najbliższych pięciu tygodni imprez będzie co niemiara,
między innymi jeszcze we wrześniu Półmaraton Sowiogórski, w
pierwszy weekend października I Górski Półmaraton Ślężański,
4F Świeradów Run, a dalej maraton w Poznaniu, Maraton Bieszczadzki
oraz Oriento Expresso, Harpagan i Nocny Marek (te trzy ostatnie to
PMnO).
Zbliżają
się także wydarzenia zapowiadające się na epokowe, typu
pĄkurwiony
Maraton oraz Zaporowy
Triathlon i Zaporowy Maraton
(Zaporowe już w ten weekend!).
Co
łączy te wszystkie imprezy? To, że są niedługo. To że są w
miarę blisko (nie licząc Zaporowych i Bieszczadzkiego, ale nie ma
takiego miejsca w Polsce i na świecie, żeby Bieszczady były "za
daleko"). Oraz to, że w żadnej z tych imprez nie wystartuję.
Dlaczego?
Z bardzo różnych przyczyn. Albo lepiej powiedzieć – z wielu
przyczyn.
Po
pierwsze - obowiązki zawodowe (praca i wyjazdy na szkolenia w
soboty), rozpoczynający się rok szkolny (zjazdy w weekendy) i
wiążące się z tym zmęczenie i niedospanie.
Po
drugie – Zmęczenie intensywnym sezonem biegowym. Boli przemęczone
kolano. Wypłukałem się też poważnie z minerałów i innych
ważnych rzeczy co to się je ma w organizmie. Trochę straciłem
odporności. Odezwał się stłuczony (pęknięty?) miesiąc temu
palec i znowu zaczyna puchnąć. Przestałem przybierać masy,
pomimo, że jem prawie dwa razy tyle ile rok temu. Wszystko wskazuje
na to, że pora odpocząć, tylko głowa nie chce.
Po
trzecie – odpuściłem treningi i się leniuję. Z jednej strony
nie chcę nadwyrężać organizmu, z drugiej "oszczędzam się",
żeby jednak na zawodach jakoś wypaść.
Po
czwarte – nie czuję się wystarczająco przygotowany do długich płaskich
biegów, więc koszt udziału w maratonie byłby bardzo duży a wynik
pewnie by mnie za bardzo nie ucieszył.
Po piąte - ...
Ale
nie tak ważne jest to, dlaczego nie startuję, jak to, co mi to że
nie startuję robi? A robi mi wiele.
Po
pierwsze – smucę się. Że coś tracę. Że czegoś nie dostaję,
co już prawie miałem. We wszystkich wymienionych wyżej imprezach
planowałem (chociażby przez chwilę) wziąć udział. O jednych
myślałem już na początku sezonu uznając, że "po prostu
muszę choćby nie wiem co", o innych dowiedziałem się później
i wydały się na tyle ciekawe, że uznałem "nie mogę ich
przegapić". I tak naprawdę to "muszę" i "nie
mogę nie" były tylko przykrywką dla "chcę".
Po
drugie – ciągle myślę o tych imprezach i kombinuję, jak to
zrobić, żeby jednak pojechać.
Po
trzecie - ...
Chwila
chwila, zaczynam właśnie zauważać podobieństwa moich objawów do
objawów uzależnienia od alkoholu wymienionych przez Światową
Organizację Zdrowia.
Poniżej
pozwolę sobie dopasować je trochę do mojego obiektu uzależnienia:
1.Silna
natrętna potrzeba spożywania alkoholu biegania
(głód alkoholu głód startów).
2.Upośledzona
zdolność kontrolowania picia alkoholu zdrowej ilości startów w
sezonie (trudności w unikaniu rozpoczęcia picia zapisywania się na
zawody, trudności w zakończeniu picia rezygnowaniu ze startów albo
problemy z kontrolowaniem picia ilości przebiegniętych kilometrów do wcześniej
założonego poziomu).
3.Picie
alkoholu Bieganie w celu złagodzenia albo zapobieżenia alkoholowemu
zespołowi abstynencyjnemu biegowemu zespołowi abstynencyjnemu oraz
subiektywne poczucie skuteczności takiego postępowania.
4.Objawy
abstynencyjne (drżenia mięśniowe, nadciśnienie tętnicze,
tachykardia, nudności, wymioty, biegunki, bezsenność, rozszerzenie
źrenic, wysuszenie śluzówek, wzmożona potliwość, zaburzenia
snu, nastrój drażliwy lub obniżony, lęk) – może nie wszystkie,
ale coraz więcej.
5.
Zmieniona (najczęściej zwiększona) tolerancja alkoholu biegania
(ta sama dawka alkoholu ilość startów nie przynosi oczekiwanego
efektu, potrzeba spożywania większych dawek alkoholu wydłużania
dystansów i częstszego startowania dla wywołania oczekiwanego
efektu).
6.
Zawężenie repertuaru zachowań związanych z piciem alkoholu bieganiem do 1-2
wzorców. (najbliższe zaplanowane zawody to półmaraton w Legnicy –
trzeci półmaraton z rzędu).
7.
Postępujące zaniedbywanie alternatywnych do picia biegania
przyjemności, zachowań i zainteresowań. (Nie ma na nic czasu.
Gdzie ja ten rower schowałem?)
8.
Picie alkoholu Częste starty w zawodach mimo oczywistej wiedzy
o jego ich szczególnej szkodliwości dla zdrowia pijącego biegającego.
Jak
byk, jestem uzależniony! I jak większość uzależnionych bronię
jeszcze przekonania, że istnieje coś takiego jak
kontrolowane picie bieganie i że mi się to uda. Przecież jeden
mały kieliszek jedna mała połówka (Legnica) mi nie zaszkodzi.
Zawsze mogę przestać. No ale jak to tak, niedopitą zostawimy
Szamotuły odpuścić? A co to tam w barku kalendarzu jeszcze zostało?
Jeszcze jedna połóweczka połóweczka? Kościan na etykiecie... Nie znam...
Spróbujemy?
Hahahah, świetnie rozpisałeś te objawy. W pełni je i Ciebie rozumiem. Ja chodzę jak struty ze względu na brak wyjazdu na Zaporowy lub na Maraton Bieszczadzki. No i jeszcze przecież Kasprowy jest. Ech.. Na szczęście na Trudy jadę i mam mocny cel: Półmaraton Kampinoski. Trzeba jednak mieć konkretny cel - wtedy głowie jest łatwiej;)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę Kampinoskiego. Z samego czytania ubiegłorocznych relacji wygląda świetnie. Ma tylko jedną wadę. Lokalizację. Bory Dolnośląskie to byłaby idealna miejscówka. ;-)
UsuńDobre! :)
OdpowiedzUsuńBo prawdziwe. Mam przeciek od dobrze poinformowanych ludzi, że w przygotowywanej właśnie aktualizacji Międzynarodowej Statystycznej Klasyfikacji Chorób i Problemów Zdrowotnych w dziale "Zaburzenia psychiczne i zaburzenia zachowania" znajdzie się "Uzależnienie od biegania półmaratonów" jako nowa choroba. Będzie można na to rentę dostać. I w końcu mieć czas, żeby trochę pobiegać! ;-)
Usuń